niedziela, 30 września 2012

Rozdział 11

Poczułem, jak delikatne palce prześlizgują się raz po raz, po moim odsłoniętym ramieniu. Mruknąłem zadowolony, rozciągając wargi w uśmiechu. – Hej, piękny. – wyszeptał mi do ucha aksamitnym głosem Lou, drapiąc mnie lekko zarostem w policzek. Otworzyłem leniwie powieki, a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie. Wpatrywał się we mnie mężczyzna o hipnotyzujących, niebieskich oczach otoczonych wachlarzem rzęs. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech, odsłaniający rząd białych zębów, a jego włosy powykręcane były we wszystkie strony, tworząc artystyczni nieład. Wodziłem wzrokiem po perfekcyjnych rysach twarzy Louis’a starając się zapamiętać tą chwile w najdrobniejszych szczegółach. Zza okna wpadały do pokoju mroźne promienie słońca sprawiając, że Lou wyglądał trochę bladziej niż zazwyczaj. Po chwili uniosłem się na łokciu tak, aby móc bezproblemowo sięgnąć do warg chłopaka. Złożyłem na jego ustach nieśmiały pocałunek.

 – No cześć. – mruknąłem, trącając lekko swoim nosem nos Louis’a. Lou zaśmiał się krótko, po czym oparł się o wezgłowie łóżka, przyjmując na wpół siedzącą pozycję. Nie chcąc ani na chwilę rozstawać się z ciepłem jego ciała, podczołgałem się w stronę niebieskookiego i oparłem głowę na jego nagim torsie. Louis zaczął bawić się moimi lokami, zawijając raz po raz pojedyncze kosmyki na swoje delikatne palce. Zmrużyłem oczy w rozkoszy, oddychając powoli. – Harry..? – odezwał się po kilku chwilach Louis. – Hmm? – wymamrotałem tylko, nadal rozkoszując się jego subtelnym dotykiem. – Nie wiem, co dokładnie powiedział Li, dlatego wolałbym sam opowiedzieć Ci tą całą historię. – wyrzucił z siebie szatyn, przerywając zabawę moimi włosami. 

Otworzyłem oczy, po czym spojrzałem na Louis’a, który wpatrywał się we mnie trochę smutnym wzrokiem. Podniosłem dłoń i pogładziłem nią Lou po jego nieogolonym policzku. – Jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej, to mów, ja słucham. – powiedziałem. Wydawało mi się, że szafirowe tęczówki chłopaka jakby lekko przygasły, kiedy zaczął mówić. – W wakacje przed rozpoczęciem pierwszej klasy gimnazjum, zacząłem się bać, że być może jestem homoseksualny. Podczas tamtego lata coś się zmieniło. Zacząłem inaczej na Ciebie patrzeć. Czułem się źle, gdy nie było Cię przy mnie, a każde przyjacielskie przepychanki, czy przelotne uściski, powodowały u mnie przyspieszone bicie serca. 

Wpadłem w panikę, więc gdy tylko zaczęła się szkoła, rzuciłem się w wir randek i tego innych tego typu dupereli. Wypierałem z siebie uczucie do Ciebie wszelkimi możliwymi sposobami. Przez większość czasu szło mi nieźle, lecz czasem miałem momenty, kiedy myślałem, że nie wytrzymam i rzucę się na Ciebie, jak jakieś zwierzę. – Louis zaśmiał się krótko, a na jego twarz pojawił się lekki rumieniec. – Najczęściej zdarzało się to podczas lekcji polskiego, kiedy wszyscy przymierali z nudów, a ja wgapiałem się w twój profil, śledząc ruchy twoich dłoni, wpatrując się w Ciebie, gdy gryzłeś koniec swojego długopisu, zerkając tęsknie na zegar z nadzieją, że zaraz zadzwoni dzwonek. – mówiąc to, Lou zniżył głos prawie do szeptu. – Tak, ale potem gimnazjum się skończyło, zaczęło się liceum, a Ty zniknąłeś. – kontynuował, wracając do normalnego tonu. – Było mi ciężko, brakowało mi Ciebie, ale starałem się o tym nie myśleć.

 Tym razem było mi o wiele łatwiej, bo nie widywałem Cię na co dzień. W pewnej chwili, wydawało mi się nawet, że uczucie, które żywiłem do Ciebie zupełnie wygasło. Oczywiście, oszukiwałem sam siebie, a przekonałem się o tym, kiedy pod koniec liceum doszła mnie wieść, że wyprowadziłeś się do Londynu. Ta wiadomość, kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. Moje zachowanie było dość nienormalnie, biorąc pod uwagę to, że rzekomo, już nic do Ciebie nie czułem. Ale czas, znów uleczył moje rany, dając mi poczucie względnej normalności. 

Poszedłem na studia i tam, poznałem Eleanor. Kasztanowe, długie loki, jej zielone oczy oraz poczucie humoru dość szybko zawróciły mi w głowie, nie trudno chyba zgadnąć dlaczego. – powiedział, wpatrując się w mnie z uczuciem. – Myślałem, że się zakochałem. Dość szybko się oświadczyłem i wzięliśmy ślub. – Choć już oswoiłem się z myślą, że Louis ma żonę, poczułem w sercu palące ukłucie zazdrości. W tej chwili cieszyłem się, że to jednak Liam, a nie Lou, był świadkiem mojej wściekłości, gdy usłyszałem tą wiadomość po raz pierwszy. 

– No, a potem wszystko rozpadło się, niczym domek z kart. Sądzę, że Li oszczędził Ci informacji na temat tego, co się stało, więc może uda mi się Cię zaskoczyć. Jak wiesz, podjąłem pracę w Harley’s House. Już pierwszego wieczoru przekonałem się, że to była zła decyzja. Źle na mnie działało wpatrywanie się co wieczór w całujących, czy przytulających się do siebie mężczyzn. Wciąż chodziłem jakoś przybity oraz dziwnie rozdrażniony, zacząłem częściej kłócić się z Eleanor, nawet o najdrobniejsze pierdoły… Wszystko szło w złym kierunku. Aż pewnego wieczoru doszło do wydarzenia, które definitywnie zakończyło wszystko co było pomiędzy mną, a El. – Lou przełknął nerwowo ślinę, po czym zaczął nerwowo jeździć palcami po białym prześcieradle, w które był owinięty. – Pracowałem, gdy nagle do pubu wszedł jakiś koleś. Na jego widok zamarłem z przerażenia, bo widzisz, ja… w pierwszej chwili pomyślałem, że to Ty. – przyznał, a jego policzki przybrały kolor purpury. – Potem okazało się, że to jakiś zupełny obcy facet, ale i tak przypominał mi Ciebie jak cholera. Pewnie dlatego, tak łatwo udało się mu zaciągnąć mnie do łóżka. Cóż, muszę przyznać, że sam też jakoś specjalnie się nie opierałem. 

No, a potem wiesz, jak się skończyło. Eleanor nakryła nas na gorącym uczynku, wniosła sprawę o rozwód, a ja, kierując się impulsem, spakowałem walizki i wsiadłem w pierwszy samolot odlatujący do Londynu. Szczerze mówiąc, nie czułem jakiegoś wybitnego poczucia winy, że to zrobiłem. Długo rozmyślałem nad tym, czemu tak łatwo przyszło mi zdradzić El, skoro niby tak bardzo ją kochałem. W dodatku z mężczyzną, którego pierwszy raz widziałem na oczy. Szukałem różnych wyjaśnień, kombinowałem jak mogłem… Lecz dopiero po czasie, przyznałem się sam przed sobą, że to Ciebie wciąż kochałem, dlatego zachowałem się tak, a nie inaczej. 

A potem, kiedy zobaczyłem Cię ponownie, w tym zadymionym, tłocznym pubie, tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że nadal szaleję za Tobą, jak głupia trzynastolatka. – Louis uśmiechnął się szeroko, choć można było dostrzec, że te wyznania trochę go krępują. – No i zacząłem Cię uwodzić z premedytacją, nie zastanawiając się za bardzo nad tym, co robię. Tak bardzo byłem spragniony twojej bliskości, że nie myślałem logicznie. Dopiero wtedy, gdy wyznałeś mi, że mnie kochasz, przejrzałem na oczy. Spostrzegłem, że zachowywałem się jak skończony egoista, który kierował się tylko sowimi zachciankami. Dlatego postanowiłem zniknąć z twojego życia zakładając z góry, że gdy dowiesz się, że miałem… Ah, przepraszam! Ściślej mówiąc, w sumie nadal mam żonę, nie będziesz chciał mnie znać. Sądziłem, że nie mówiąc Ci o tym i po prostu rozpływając się w powietrzu oszczędzę bólu oraz rozczarowania zarówno Tobie, jak i mnie. – zakończył zakłopotanym tonem. 

– I to był chyba najgłupszy pomysł, na jaki wpadłeś w całym swoim życiu. – skomentowałem z uśmiechem. Louis rzucił mi szybkie spojrzenie, jakby chciał się upewnić, że naprawdę nie jestem zły, po czym również się uśmiechnął. – Tak, chyba tak. – przyznał skruszony, a na jego czole pojawiła się drobna zmarszczka. – Przepraszam Cię, Harry. – dodał po chwili, odnajdując w pościeli moją dłoń i splatając nasze palce w nieśmiałym uścisku. – Nie przepraszaj, Lou. – wyszeptałem, patrząc prosto w te jego niesamowicie piękne, uderzająco niebieskie oczy.

 Nagle rozległ się głuchy łoskot, na który oboje wzdrygnęliśmy się gwałtownie. Po chwili zorientowałem się, że takiego hałasu narobiła śnieżka, którą ktoś z premedytacją rzucił w moje okno. Wtem, na szybie rozplaskał się kolejny śnieżny pocisk. Zdecydowanym krokiem ruszyłem do okna, a na twarzy malowała mi się dzika ochota mordu. Otworzyłem gwałtownie okno. 

– Czyś Ty, pojebie, oszalał, żeby rzucać śnieżkami w okna obcych ludzi?! – wrzasnąłem ku postaci stojącej na ulicy. – Sam jesteś pojeb! – odkrzyknął zaczepnie nieznajomy. Zmarszczyłem brwi, bo wydało mi się, że skądś znam ten głos. Dopiero po czasie, coś zaskoczyło mi w mózgu. – Niall? – zapytałem z niedowierzaniem. – Ano! – odpowiedział blondyn, a ja nawet z tej odległości mogłem dostrzec, że szczerzy zęby w uśmiechu. – Jak tam Ty i twój kochaś się macie?! – wykrzyknął, a mnie kompletnie zamurowało. 

Horan wybuchnął głośnym śmiechem, a kilku przechodniów popatrzyło się na niego, jakby byli przekonani, że zanikło mu większość szarych komórek. – Dobre wieści szybko się rozchodzą. – dodał wyjaśniającym tonem, wskazując dłonią na swoje prawo. Podążając wzrokiem za jego ręką dostrzegłem, że obok niego stoi Zayn, oraz Liam we własnej osobie z przerażoną miną. – Harry, on mnie zmusił, przysięgam! – krzyknął Li przepraszającym tony,. Nagle poczułem, czyjąś dłoń, która objęła mnie w pasie. – Jednak nie jesteś dobrą swatką, Liam. Prawdziwy kupidyn, potrafi dotrzymać tajemnicy. – odparł Louis, który właśnie pojawił się przy moim boku. – HA! Więc jednak są razem! – wrzasnął Niall, klaszcząc w dłonie z wyrazem triumfu na twarzy. – Ej, wy tam, pedałki, szykujcie mi już lepiej herbatkę, bo nie mam zamiaru stać pod tym oknem całego dnia, a nie odpuszczę wam, dopóki nie opowiecie mi waszej całej love story, od samego początku zaczynając! – zapowiedział złowieszczo, po czym łapiąc Liam’a oraz Zayn’a za łokcie, skierował się w stronę drzwi wejściowych. – Jak ja sobie dobierałem przyjaciół? – zapytałem Louis’a, spoglądając na niego z zrezygnowanym wyrazem twarzy. Lou roześmiał się tylko, po czym złożył na moich ustach słodki pocałunek, któremu oddałem się z prawdziwą rozkoszą.

***

Nie no bez kitu, musicie przyznać, ze to bylo mega slodkie, co nie? :')))))))))))))))))))))) ah oh czuje sie jak dumna mama a teraz ide spac
NO I jeszcze taki maluski PS - jak ktos zainteresowany (heheh humorek mnie nie opuszcza) to zapraszam tutaj ----------> lov3-actually.blogspot.com
tym razem bardziej mhrocznie i niebezpiecznie, ale slodziasnie tez bedzie, obiecuje slodziaki wy moje misaki :*


1 komentarz:

  1. hahahah narwańcu jeden :* na razie koniec, ale mam pomysł na dalszą część, lecz nie wiem, czy warto kontynuować.. pożyjemy, zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń