Poczułem, jak delikatne palce prześlizgują się raz
po raz, po moim odsłoniętym ramieniu. Mruknąłem zadowolony, rozciągając wargi w
uśmiechu. – Hej, piękny. – wyszeptał mi do ucha aksamitnym głosem Lou, drapiąc
mnie lekko zarostem w policzek. Otworzyłem leniwie powieki, a moim oczom ukazał
się najpiękniejszy widok na świecie. Wpatrywał się we mnie mężczyzna o
hipnotyzujących, niebieskich oczach otoczonych wachlarzem rzęs. Na jego ustach
gościł szeroki uśmiech, odsłaniający rząd białych zębów, a jego włosy
powykręcane były we wszystkie strony, tworząc artystyczni nieład. Wodziłem
wzrokiem po perfekcyjnych rysach twarzy Louis’a starając się zapamiętać tą
chwile w najdrobniejszych szczegółach. Zza okna wpadały do pokoju mroźne
promienie słońca sprawiając, że Lou wyglądał trochę bladziej niż zazwyczaj. Po
chwili uniosłem się na łokciu tak, aby móc bezproblemowo sięgnąć do warg
chłopaka. Złożyłem na jego ustach nieśmiały pocałunek.
– No cześć. – mruknąłem,
trącając lekko swoim nosem nos Louis’a. Lou zaśmiał się krótko, po czym oparł
się o wezgłowie łóżka, przyjmując na wpół siedzącą pozycję. Nie chcąc ani na
chwilę rozstawać się z ciepłem jego ciała, podczołgałem się w stronę
niebieskookiego i oparłem głowę na jego nagim torsie. Louis zaczął bawić się
moimi lokami, zawijając raz po raz pojedyncze kosmyki na swoje delikatne palce.
Zmrużyłem oczy w rozkoszy, oddychając powoli. – Harry..? – odezwał się po kilku
chwilach Louis. – Hmm? – wymamrotałem tylko, nadal rozkoszując się jego
subtelnym dotykiem. – Nie wiem, co dokładnie powiedział Li, dlatego wolałbym
sam opowiedzieć Ci tą całą historię. – wyrzucił z siebie szatyn, przerywając
zabawę moimi włosami.
Otworzyłem oczy, po czym spojrzałem na Louis’a, który
wpatrywał się we mnie trochę smutnym wzrokiem. Podniosłem dłoń i pogładziłem nią
Lou po jego nieogolonym policzku. – Jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej, to
mów, ja słucham. – powiedziałem. Wydawało mi się, że szafirowe tęczówki chłopaka
jakby lekko przygasły, kiedy zaczął mówić. – W wakacje przed rozpoczęciem
pierwszej klasy gimnazjum, zacząłem się bać, że być może jestem homoseksualny.
Podczas tamtego lata coś się zmieniło. Zacząłem inaczej na Ciebie patrzeć.
Czułem się źle, gdy nie było Cię przy mnie, a każde przyjacielskie
przepychanki, czy przelotne uściski, powodowały u mnie przyspieszone bicie
serca.
Wpadłem w panikę, więc gdy tylko zaczęła się szkoła, rzuciłem się w wir
randek i tego innych tego typu dupereli. Wypierałem z siebie uczucie do Ciebie
wszelkimi możliwymi sposobami. Przez większość czasu szło mi nieźle, lecz czasem
miałem momenty, kiedy myślałem, że nie wytrzymam i rzucę się na Ciebie, jak
jakieś zwierzę. – Louis zaśmiał się krótko, a na jego twarz pojawił się lekki
rumieniec. – Najczęściej zdarzało się to podczas lekcji polskiego, kiedy
wszyscy przymierali z nudów, a ja wgapiałem się w twój profil, śledząc ruchy
twoich dłoni, wpatrując się w Ciebie, gdy gryzłeś koniec swojego długopisu,
zerkając tęsknie na zegar z nadzieją, że zaraz zadzwoni dzwonek. – mówiąc to,
Lou zniżył głos prawie do szeptu. – Tak, ale potem gimnazjum się skończyło,
zaczęło się liceum, a Ty zniknąłeś. – kontynuował, wracając do normalnego tonu.
– Było mi ciężko, brakowało mi Ciebie, ale starałem się o tym nie myśleć.
Tym
razem było mi o wiele łatwiej, bo nie widywałem Cię na co dzień. W pewnej
chwili, wydawało mi się nawet, że uczucie, które żywiłem do Ciebie zupełnie
wygasło. Oczywiście, oszukiwałem sam siebie, a przekonałem się o tym, kiedy pod
koniec liceum doszła mnie wieść, że wyprowadziłeś się do Londynu. Ta wiadomość,
kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. Moje zachowanie było dość
nienormalnie, biorąc pod uwagę to, że rzekomo, już nic do Ciebie nie czułem.
Ale czas, znów uleczył moje rany, dając mi poczucie względnej normalności.
Poszedłem na studia i tam, poznałem Eleanor. Kasztanowe, długie loki, jej
zielone oczy oraz poczucie humoru dość szybko zawróciły mi w głowie, nie trudno
chyba zgadnąć dlaczego. – powiedział, wpatrując się w mnie z uczuciem. –
Myślałem, że się zakochałem. Dość szybko się oświadczyłem i wzięliśmy ślub. –
Choć już oswoiłem się z myślą, że Louis ma żonę, poczułem w sercu palące
ukłucie zazdrości. W tej chwili cieszyłem się, że to jednak Liam, a nie Lou,
był świadkiem mojej wściekłości, gdy usłyszałem tą wiadomość po raz pierwszy.
–
No, a potem wszystko rozpadło się, niczym domek z kart. Sądzę, że Li oszczędził
Ci informacji na temat tego, co się stało, więc może uda mi się Cię zaskoczyć.
Jak wiesz, podjąłem pracę w Harley’s House. Już pierwszego wieczoru przekonałem
się, że to była zła decyzja. Źle na mnie działało wpatrywanie się co wieczór w
całujących, czy przytulających się do siebie mężczyzn. Wciąż chodziłem jakoś
przybity oraz dziwnie rozdrażniony, zacząłem częściej kłócić się z Eleanor,
nawet o najdrobniejsze pierdoły… Wszystko szło w złym kierunku. Aż pewnego
wieczoru doszło do wydarzenia, które definitywnie zakończyło wszystko co było
pomiędzy mną, a El. – Lou przełknął nerwowo ślinę, po czym zaczął nerwowo
jeździć palcami po białym prześcieradle, w które był owinięty. – Pracowałem,
gdy nagle do pubu wszedł jakiś koleś. Na jego widok zamarłem z przerażenia, bo
widzisz, ja… w pierwszej chwili pomyślałem, że to Ty. – przyznał, a jego
policzki przybrały kolor purpury. – Potem okazało się, że to jakiś zupełny obcy
facet, ale i tak przypominał mi Ciebie jak cholera. Pewnie dlatego, tak łatwo
udało się mu zaciągnąć mnie do łóżka. Cóż, muszę przyznać, że sam też jakoś
specjalnie się nie opierałem.
No, a potem wiesz, jak się skończyło. Eleanor
nakryła nas na gorącym uczynku, wniosła sprawę o rozwód, a ja, kierując się
impulsem, spakowałem walizki i wsiadłem w pierwszy samolot odlatujący do
Londynu. Szczerze mówiąc, nie czułem jakiegoś wybitnego poczucia winy, że to
zrobiłem. Długo rozmyślałem nad tym, czemu tak łatwo przyszło mi zdradzić El,
skoro niby tak bardzo ją kochałem. W dodatku z mężczyzną, którego pierwszy raz
widziałem na oczy. Szukałem różnych wyjaśnień, kombinowałem jak mogłem… Lecz
dopiero po czasie, przyznałem się sam przed sobą, że to Ciebie wciąż kochałem,
dlatego zachowałem się tak, a nie inaczej.
A potem, kiedy zobaczyłem Cię
ponownie, w tym zadymionym, tłocznym pubie, tylko utwierdziłem się w
przekonaniu, że nadal szaleję za Tobą, jak głupia trzynastolatka. – Louis
uśmiechnął się szeroko, choć można było dostrzec, że te wyznania trochę go
krępują. – No i zacząłem Cię uwodzić z premedytacją, nie zastanawiając się za
bardzo nad tym, co robię. Tak bardzo byłem spragniony twojej bliskości, że nie
myślałem logicznie. Dopiero wtedy, gdy wyznałeś mi, że mnie kochasz,
przejrzałem na oczy. Spostrzegłem, że zachowywałem się jak skończony egoista,
który kierował się tylko sowimi zachciankami. Dlatego postanowiłem zniknąć z
twojego życia zakładając z góry, że gdy dowiesz się, że miałem… Ah,
przepraszam! Ściślej mówiąc, w sumie nadal mam żonę, nie będziesz chciał mnie
znać. Sądziłem, że nie mówiąc Ci o tym i po prostu rozpływając się w powietrzu
oszczędzę bólu oraz rozczarowania zarówno Tobie, jak i mnie. – zakończył
zakłopotanym tonem.
– I to był chyba najgłupszy pomysł, na jaki wpadłeś w całym
swoim życiu. – skomentowałem z uśmiechem. Louis rzucił mi szybkie spojrzenie,
jakby chciał się upewnić, że naprawdę nie jestem zły, po czym również się
uśmiechnął. – Tak, chyba tak. – przyznał skruszony, a na jego czole pojawiła
się drobna zmarszczka. – Przepraszam Cię, Harry. – dodał po chwili, odnajdując
w pościeli moją dłoń i splatając nasze palce w nieśmiałym uścisku. – Nie
przepraszaj, Lou. – wyszeptałem, patrząc prosto w te jego niesamowicie piękne,
uderzająco niebieskie oczy.
Nagle rozległ się głuchy łoskot, na który oboje
wzdrygnęliśmy się gwałtownie. Po chwili zorientowałem się, że takiego hałasu
narobiła śnieżka, którą ktoś z premedytacją rzucił w moje okno. Wtem, na szybie
rozplaskał się kolejny śnieżny pocisk. Zdecydowanym krokiem ruszyłem do okna, a
na twarzy malowała mi się dzika ochota mordu. Otworzyłem gwałtownie okno.
–
Czyś Ty, pojebie, oszalał, żeby rzucać śnieżkami w okna obcych ludzi?! –
wrzasnąłem ku postaci stojącej na ulicy. – Sam jesteś pojeb! – odkrzyknął
zaczepnie nieznajomy. Zmarszczyłem brwi, bo wydało mi się, że skądś znam ten
głos. Dopiero po czasie, coś zaskoczyło mi w mózgu. – Niall? – zapytałem z
niedowierzaniem. – Ano! – odpowiedział blondyn, a ja nawet z tej odległości
mogłem dostrzec, że szczerzy zęby w uśmiechu. – Jak tam Ty i twój kochaś się macie?!
– wykrzyknął, a mnie kompletnie zamurowało.
Horan wybuchnął głośnym śmiechem, a
kilku przechodniów popatrzyło się na niego, jakby byli przekonani, że zanikło
mu większość szarych komórek. – Dobre wieści szybko się rozchodzą. – dodał
wyjaśniającym tonem, wskazując dłonią na swoje prawo. Podążając wzrokiem za
jego ręką dostrzegłem, że obok niego stoi Zayn, oraz Liam we własnej osobie z
przerażoną miną. – Harry, on mnie zmusił, przysięgam! – krzyknął Li
przepraszającym tony,. Nagle poczułem, czyjąś dłoń, która objęła mnie w pasie.
– Jednak nie jesteś dobrą swatką, Liam. Prawdziwy kupidyn, potrafi dotrzymać
tajemnicy. – odparł Louis, który właśnie pojawił się przy moim boku. – HA! Więc
jednak są razem! – wrzasnął Niall, klaszcząc w dłonie z wyrazem triumfu na
twarzy. – Ej, wy tam, pedałki, szykujcie mi już lepiej herbatkę, bo nie mam
zamiaru stać pod tym oknem całego dnia, a nie odpuszczę wam, dopóki nie
opowiecie mi waszej całej love story, od samego początku zaczynając! –
zapowiedział złowieszczo, po czym łapiąc Liam’a oraz Zayn’a za łokcie,
skierował się w stronę drzwi wejściowych. – Jak ja sobie dobierałem przyjaciół?
– zapytałem Louis’a, spoglądając na niego z zrezygnowanym wyrazem twarzy. Lou
roześmiał się tylko, po czym złożył na moich ustach słodki pocałunek, któremu
oddałem się z prawdziwą rozkoszą.
***
Nie no bez kitu, musicie przyznać, ze to bylo mega slodkie, co nie? :')))))))))))))))))))))) ah oh czuje sie jak dumna mama a teraz ide spac
NO I jeszcze taki maluski PS - jak ktos zainteresowany (heheh humorek mnie nie opuszcza) to zapraszam tutaj ----------> lov3-actually.blogspot.com
tym razem bardziej mhrocznie i niebezpiecznie, ale slodziasnie tez bedzie, obiecuje slodziaki wy moje misaki :*
hahahah narwańcu jeden :* na razie koniec, ale mam pomysł na dalszą część, lecz nie wiem, czy warto kontynuować.. pożyjemy, zobaczymy :D
OdpowiedzUsuń