wtorek, 4 września 2012

Rozdział 3


Siedziałem przy stoliku, wpatrując się w plamki słońca padające na moją dłoń. Poruszyłem lekko palcami, żeby wprawić plamki w ruch. Uśmiechnąłem się sam do siebie. – A Ty jak zawsze w swoim świecie, prawda, Harry? – dobiegł moich uszu kobiecy głos. Uniosłem głowę i zobaczyłem moją siostrę, która wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem. – Gemma! – krzyknąłem i chwyciłem ją w mocny, niedźwiedzi uścisk. Kobieta zaśmiała się głośno. – A Ci co się stało? – zapytała rozbawiona, wyplątując się z moich ramion.

Nie odpowiedziałem, tylko odsunąłem jej krzesło, żeby mogła spokojnie usiąść. Sam klapnąłem na moje, wciąż szczerząc żeby jak głupi. Nie wiedziałem, czemu jestem aż tak bardzo radosny. – Co tam, siostrunia? – zapytałem, wołając gestem kelnerkę. Gemma sięgnęła po menu. – W porządku. Wszystko jest w najlepszym porządku. – odparła, a potem przygryzła wargę, jakby powstrzymywała się od uśmiechu. Spojrzałem na nią unosząc jedną brew ku górze. – Najpierw nadajesz przez telefon tak, że już rozważałem opcje, żeby położyć słuchawkę na blacie i poczekać, aż skończysz gadać. – Gemma wybuchła śmiechem, ale dla zasady dostałem też porządnego kopa pod stołem. – A teraz, kiedy już się spotykamy, to jakoś dziwnie milcząca się zrobiłaś, moja droga. Byłabyś tak uprzejma i wyjaśniła mi tą nagła zmianę? – zapytałem przesadnie miłym tonem.

Niestety w tym momencie podeszła do nas kelnerka, a Gemma zaradnie wykorzystała tą zbieżność zdarzeń i wywinęła się od odpowiedzi. Jak na razie. Otwierałem już usta, aby znów wrócić do tematu, ale siostra mnie ubiegła. – Może Ty mi lepiej poopowiadasz jak u Ciebie? Jak tam Ci się układa z tą, hm, jak jej było… Sharon? – spojrzałem na siostrę marszcząc brwi. Jaka Sharon do diaska? Po chwili pacnąłem się ze zrozumieniem otwartą dłonią w czoło. – Jesteś ostro nie na czasie. – odparłem rozbawiony. Gemma westchnęła i zaczęła wiercić się na krześle, najwyraźniej szukając wygodniejszej pozycji. – No tak, mogłam się tego po Tobie spodziewać. Zakochujesz i odkochujesz się częściej niż zmieniasz skarpetki. – powiedziała, a w jej tonie wyczułem nutkę rozdrażnienia. Nie ciągnąłem dalej tematu.

Po jakimś czasie przyniesiono nam zamówione przez nas kawy i skupiliśmy się głównie na zwykłej gadce-szmatce. Gdy Gemma upiła ostatni łyk, odstawiła pustą szklankę na stół, po czym obejmując ją obiema dłońmi, spojrzała na mnie z powagą. Zrozumiałem, że wreszcie dowiem się, co było prawdziwym celem tego spotkania. Również odstawiłem kubek, czekając, aż pierwsza się odezwie. Gemma wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić. – Jak wiesz, jestem już od dłuższego czasu ze Scottem. –  ‘Ach, no wiedziałem, że jakoś tak to szło!’, przemknęło mi przez głowę. – I jak pewnie wiesz, bardzo go kocham, i… - wstrzymała przez chwilę oddech zerkając na mnie nerwowo, po czym jej twarz rozjaśnił tak szeroki uśmiech, że byłem zaskoczony, iż tak szybko potrafiła zmienić wyraz swojej twarzy.

 – Jestem w ciąży! – wypaliła w końcu z zarumienionymi ze szczęścia policzkami. Głos uwiązł mi w gardle. Co? Gemma, w ciąży? To znaczy, że będzie miała dziecko? To znaczy, że zostanę wujkiem? Czy…? ŻE CO? Gapiłem się na nią tępo, nie za bardzo wiedząc, jak zachować się w takiej sytuacji. Zauważyłem, że entuzjazm Gemmy nieco przygasł. – Nie cieszysz się, Harry? – zapytała cicho, delikatnie obejmując moją dłoń. Spojrzałem na nasze złączone ręce, a potem przeniosłem wzrok na jej twarz. W jej oczach malował się rozczarowanie oraz smutek. Nagle poczułem przemożną ochotę, żeby się roześmiać, żeby ją objąć i żeby obwieścić moją radość całemu światu.

Wyszczerzyłem zęby do siostry, która teraz wyglądała tak, jakby poważnie martwiła się o moje zdrowie psychiczne. – Pewnie, że się cieszę! – oświadczyłem, mocniej ściskając jej dłoń. – Cieszę się, jak cholera! – dodałem, poczym ku swojemu przerażeniu odkryłem, że zaczęły piec mnie oczy. Zacząłem szybko mrugać, żeby nie rozryczeć się tu jak jakaś ciota. Gemma, która otrząsnęła się już z szoku po mojej błyskawicznej zmianie reakcji, walnęła mnie pięścią w ramię. – Ale mnie wystraszyłeś, wiesz? – powiedziała głosem drgającym od emocji. Roześmiałem się wesoło. – Jeśli chodzi o takiego typu sprawy, to dobrze wiesz, że jestem całkiem do dupy. – Gemma z irytacją przewróciła oczami, ale po chwili już uśmiechała się do mnie promiennie. – To już drugi miesiąc, a dowiedziałam się o tym dopiero dwa tygodnie temu! Nie odczuwałam kompletnie żadnych zmian w moim organizmie, żadnych objawów, czy coś w tym stylu, niesamowite nie? Dowiedziałam się o tym podczas zwykłych badań kontrolnych… - zaczęła trajkotać podekscytowana, a ja przyglądałem się jej, czując, jak w moim wnętrzu rozlewa się przyjemne ciepło.

Cieszyłem się niesamowicie widząc, że jest taka szczęśliwa. Patrzyłem na nią, jak gestykuluje, jak uśmiecha się prawie po każdym słowie, jak z emocji błyszczą jej oczy. Bardzo kochałem moją siostrę i byłem z nią mocno związany, tak więc nic dziwnego, że ucieszyłem się na wieść o dziecku. Przecież nie mogłem być smutny widząc, jak Gemma jest szczęśliwa. Przegadaliśmy jeszcze z godzinę i pewnie gadalibyśmy jeszcze długo, gdyby nie wiadomo skąd, w kawiarni nie pojawił się Niall i Zayn. Zdziwiłem się widząc tych dwóch tutaj. – Co tu robicie? – zapytałem przenosząc wzrok to na jednego, to na drugiego. Zayn pokrył się lekkim rumieńcem, a Niall wzniósł oczy ku niebu. – Znasz naszego kochasia, musiał tu przyjść, bo by umarł. – rzucił blondyn niezbyt taktownie. Zayn rzucił mu mordercze spojrzenie.. – Nie zwracaj na niego uwagi. – zwrócił się uprzejmie do Gemmy. - Po prostu przechodziliśmy obok i zobaczyliśmy, że siedzisz tu z Harrym, więc pomyśleliśmy, że wypadałoby przywitać się z Tobą, biorąc pod uwagę, że tak rzadko do przyjeżdżasz do Londynu. – zakończył, obdarzając moją siostrę szarmanckim uśmiechem.

– Daruj sobie te śpiewki, Zayn. – skomentował Niall, po czym wyszczerzył zęby do mojej siostry. – Co tam słychać, Gemma? – zapytał i bez zbędnych ceregieli przysiadł się do naszego stolika. Zayn, sprawiał wrażenie człowieka, który nie za bardzo wie, co za sobą zrobić, ale po chwili przysunął sobie krzesło i zajął miejsce obok blondyna patrząc się na niego spod łba. Gemma roześmiała się, a po chwili rozmawiała już wesoło z moimi przyjaciółmi. Po jakimś czasie oświadczyła im, że jest w ciąży, na co Niall zareagował dzikim wrzaskiem radości i zaczął poklepywać moją siostrę z uznaniem po plecach, a Zayn uśmiechnął się tylko przyjaźnie i złożył Gemmie serdeczne gratulacje. ‘Biedak, no, złamała mu chyba serce’ – pomyślałem, patrząc dyskretnie na bruneta, który starał się zachowywać tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Obiecałem sobie w duchu, że w najbliższym czasie przedstawię go koleżance Gemmy, która, jak się dowiedziałem podczas dzisiejszej rozmowy, w najbliższym czasie wprowadza się na stałe do Londynu. Pocieszając się tą myślą, przestałem zamartwiać się o życie uczuciowe Zayn’a.

Nagle mojej siostrze rozdzwonił się telefon. Wyciągnęła go roztargniona z torebki i odebrała. – Halo? Ach, tak, tak! Przepraszam bardzo, zupełnie straciłam poczucie czasu… Tak, tak, już idę, jeszcze raz bardzo przepraszam. – rozłączyła się, po czym spojrzała na nas przepraszającym wzrokiem. – Muszę już iść, chłopaki, trochę się zagadałam. – oznajmiła i zaczęła zakładać swój płaszcz. – Spokojnie, my też już będziemy się zbierać. – powiedziałem, również wstając z krzesła. Po chwili wyszliśmy na zalaną słońcem ulicę, a Gemma przygarnęła mnie do siebie i przytuliła z uczuciem. Odwzajemniłem uścisk czując już po raz kolejny tego dnia, że do oczu znów napływają mi łzy. – Kocham Cię, braciszku. – szepnęła, po czym puściła mnie, znów się uśmiechając. – Też Cię kocham, odpowiedziałem. – Gemma poczochrała lekko moje włosy. – Na razie, chłopaki! – zwróciła się do moich przyjaciół, a następnie, machając nam jeszcze ręką, weszła na przejście dla pieszych.

I wtedy, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Usłyszałem przeraźliwy pisk opon oraz donośny dźwięk klaksonu. Chwilę potem, rozległ się donośny huk, a po ulicy potoczył się głośny krzyk mojej siostry. A potem, zobaczyłem ją, jak leży bezwładnie na środku ulicy, jak porzucona, szmaciana lalka, a z głowy obficie cieknie jej krew, tworząc wokół jej brązowych włosów coraz większą, szkarłatną kałużę. Nie wierzyłem w to, co przed chwilą zobaczyłem. Rzuciłem się w stronę Gemmy, ale poczułem, że obejmują mnie jakieś ręce. Szarpałem się przeraźliwie, krzycząc tak głośno, że aż rozbolało mnie gardło. Dookoła ludzie również zaczęli krzyczeć, w oddali słychać już było sygnał karetki. Ale nie byłem tego świadomy. Nadal miotałem się, starając uwolnić się, od tych natrętnych ramion. Po chwili widok siostry zasłoniła mi karetka, a policjanci, którzy również pojawili się na miejscu, zaczęli odgradzać miejsce wypadku żółtą taśmą, odpychając mnie jeszcze dalej od Gemmy. Nagle przestałem się szarpać i zacząłem tępo obserwować całe zamieszanie, jakie powstało na ulicy. Poczułem, że ucisk na moich ramionach zelżał. Osunąłem się na ziemię czując, że kolana odmawiają mi posłuszeństwa. – Harry, nic Ci nie jest…? – usłyszałem rozedrgany głos blondyna tuż przy moim uchu. Nie odpowiedziałem mu, tylko ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem płakać.

***

Dramatycznie, oh, dramatycznie, nieprawdaż?
Następna część w niedziele, o ile znowuż nie spotkam się z pewnymi przeszkodami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz